paola_hej
Muszę napisać o jakimś dniu z życia Marcina Borowicza (w osobie pierwszej bo to ma być pamiętnik) na stronę A4 a w tym opis uczuć Borowicza Z góry WIELKIE DZIĘKI... ;)
Odpowiedzi: 4
Dzisiejszy dzień był koszmarny. Rano zaspałem do szkoły, bo wczoraj musiałem pomagać dzieciom państwa Płoniewiczów w nauce, a potem sam do późnej nocy zajmowałem się swoim zadaniem domowym. Byłem bardzo głodny, a na śniadanie dostałem tylko jakiś marny kawałem twardego chleba i kubek wody. I w takim, niezbyt przyjemnym nastroju szybko pobiegłem do szkoły. Pan Ozierskij, nauczyciel języka rosyjskiego nawet nie zauważył mojej nieobecności, bo gdy wszedłem do klasy on, jakby na wpół przytomny wpatrywał się w okno. Nawet mnie to zbytnio nie zdziwiło. Przysiadłem gdzieś w kącie, wyciągnąłem książki i mój kajet, w którym zapisuję wszystkie notatki i udawałem, że coś bardzo pilnie czytam. I właśnie tak minęła lekcja języka rosyjskiego, religia, historia i długa pauza. Dziś przerwa minęła mi niewiarygodnie szybko, bo zdążyłem tylko zjeść swoją pajdę chleba i już zaczęła się następna lekcja. Była to matematyko. Pan Nogacki był w złym nastroju i wiedziałem, że na pewno kogoś dziś przepyta. Padło, jak na złość na mnie. Nauczyciel głośno i surowo krzyknął: Andrzej Radek do tablicy! Ospale zabrałem swoją książkę, zeszyt i podszedłem wolno do katedry. Byłem bardzo zdenerwowany, ledwo zdołałem ustać na równych nogach, a liczby zapisane na tablicy zaczęły mi się mienić przed oczyma. Nauczyciel Nogacki kazał mi wykonać ćwiczenie polegające na przeprowadzeniu linii przez środek figury. Byłem tak bardzo zestresowany, że kreda sama mi z rąk wylatywała. Kilka razy próbowałem poprawnie narysować tę nieszczęsną linię , ale nie dawałem rady. Nogacki mówił co mam robić, starał się mi jakoś pomóc, lecz ja nic z tego nie rozumiałem. Wtedy usłyszałem z tyłu jakieś śmiechy, pojedyncze słowa, a na koniec jeden z chłopców zaczął mnie wprost wyśmiewać i kpić ze mnie. Mówił wiejską gwarą i językiem, który obrażał moje pochodzenie. Nie wytrzymałem już tego. Złość przezwyciężyła strach i szybko narysowałem poprawnie ten rysunek, a po chwili usłyszałem dzwonek ogłaszający koniec lekcji. Nie zastanawiając się dłużej od razu rzuciłem się na kolegę i zacząłem go tłuc tak mocno jak tylko mogłem. Rozdzielił nas dopiero pa dyrektor Kriestoobradnikow i za to niewybaczalne zachowanie postanowił mnie surowo ukarać. Po chwili zdecydował wyrzucić mnie ze szkoły. Pomyślałem, że to już koniec. Wyszedłem z budynku szkoły i przysiadłem za murem, bo nie wiedziałem gdzie iść i co z sobą zrobić. Byłem po prostu załamany. Nie minęła godzina, jak zobaczyłem Marcina Borowicza, który szedł w moją stronę. Zawołał mnie do szkoły. Zdziwiony wstałem i szybko pobiegłem za kolegą. Tam spotkałem dyrektora i inspektora Zabielskiego, którzy powiedzieli, że dają mi ostatnią szansę i mogę wrócić do szkoły. Kompletnie tego nie rozumiałem, ale ucieszyłem się jak nigdy w życiu. Wiedziałem, że decyzję rady pedagogicznej zawdzięczał wyłącznie Marcinowi Borowiczowi. To on musiał przekonać nauczycieli aby zmienili zdanie co do mnie. Potem wróciłem na lekcje, ale minęły dosyć szybko. Po powrocie do domu byłem tak zmęczony, e od razu położyłem się spać.
sylwia79
Myślę że pomogłam troszku .
sylwia79
Fajnie napisana praca tyle że mi chodziło o narratora Borowicza.
paola_hej
na pewno pomogłaś....;)
paola_hej
Najnowsze pytania w kategorii Język Polski
Ładuj więcej